sobota, 8 lutego 2014



  Skończyłam zajęcia i postanowiłam nie wracać do domu. Muszę przemyśleć sobie wszystko. Na prawdę nie wiem co mam robić. Wsiadam do pierwszego lepszego tramwaju i po prostu jadę przed siebie. Czuję się jakbym była w jakiejś ukrytej kamerze albo śniła w wielką nadzieją, że zaraz się obudzę. Po długiej podróży postanawiam wysiąść byle gdzie i na moje szczęście nie dojechałam w nieznane. Chociaż moje miasto nie jest stosunkowo wielkie można się pogubić. Szczególnie takie zagubione dziewcze jak ja. Kieruję się w stronę blokowisk bo może będzie tam coś co pozwoli mi na chwilę zapomnieć. Po drodze wstępuje do kawiarni i zamawiam największą, najbardziej tuczącą kawę. Ku mojej uciesze dotarłam do miejsca gdzie jest biblioteka. Natychmiast tam wstępuje i kieruję się do działu z filmami. Mam ochotę na mrożący krew w żyłach horror z samymi kobietami. Gdzie nie będzie ani jednej faceta, ani jednego egoistycznego dupka. Przeglądam jeszcze jakieś książki i zaopatruje się w poradniki o tym jak przeżyć w facetem, jak zrozumieć faceta, jak żyć, o motywacji i inne takie, które będę czytała namiętnie wiedząc, że i tak nic z nich nie wyniosę. Wracam już do domu zmęczona po prostu tym myśleniem. Kupuję zwyczajnie wódkę i mam zamiar sama ją całą wpić. Otwieram drzwi i nagle dobija mnie to co widzę, ta myśl, że nikt na mnie czeka, nikt mnie nie przytuli, ciągle ten sam widok przed oczami, te same ponure mury. Rzucam wszystkie swoje rzeczy i już na wejściu wlewam w siebie pierwszy łyk tego ohydnego płynu. Siadam na kanapie i podłączam film. Szczerze? Kompletnie mnie nie interesuje co w nim będzie. I tak w mojej głowie jest tylko jedna myśl i póki co nie zapowiada się, żeby coś miało to zmienić. Rozbieram się i zakładam mój ulubiony dres. Na prawdę w niczym nie czuję się tak cudownie i swojsko. Od razu mi lepiej. Upijam kolejny łyk trunku i aby dobić do chwilowej cudowności rozpalam kominek. Teraz na prawdę przydałby mi się tylko ktoś kto mnie przytuli i powie, że wszystko będzie dobrze. Zamiast tego czuję jak powiew chłodu muska moją skórę. Cholera. Z tego wszystkiego zostawiłam otwarte drzwi na oścież. Teraz otula mnie już tylko delikatny dźwięk z jakiejś symfonii. Kładę się z powrotem na kanapę i piję kolejny wielki łyk. Nagle zdaję sobie sprawę, że prawie wszystko wypiłam. Zamykam oczy i widzę siebie na jakiejś cudownej plaży. W objęciach słońca i gorącego, palącego w stopy piasku. Jestem silna i pewna siebie. Jestem sobą z przed dosłownie kilku godzin.....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz