niedziela, 23 lutego 2014



   Jest późny wieczór, koniec lutego, a ja leżę na trawie zmęczona po dość długim odcinku biegania i patrzę w gwiazdy. W słuchawkach lecą najpiękniejsze kompozycje fortepianowe i gitarowe, a wiatr otula moje wymęczone ciało. To jedna z tych coraz częściej zdarzających się ostatnio chwil kiedy robię coś w końcu dla siebie i jestem szczęśliwa. Myślami krążę po swoim życiu i próbuję je sobie poukładać. To na prawdę nie jest łatwe, ale staram się o tym nie myśleć tylko zwyczajnie idę przed siebie. No, ale to też nie jest łatwe. Zdałam sobie sprawę, że zrobiło się trochę późno więc dokończyłam swój trening i o resztach sił pobiegłam do domu. Wchodzę i od razu kieruję się do pokoju. Nerwy nie są mi w tym momencie do niczego potrzebne więc omijam je szerokim łukiem. Dzisiaj podjęłam bardzo poważną decyzję. Chcę wyprowadzić się z domu. No, ale... to nie jest takie łatwe. W pokoju z powrotem zakładam moje ulubione dresy i padam na łóżko. Noc jeszcze młoda więc włączam komputer i przeglądam różne niepotrzebne strony, aż w końcu dochodzę do motywujących obrazków, które zawsze mnie de-motywują ponieważ mam wrażenie, że za mało z siebie daję. Dlatego kolejnego dnia już jestem silniejsza. Mimo, że wiem, że mogłabym o wiele więcej jestem dumna z takiego wielkiego lenia jak ja. Minęło sporo czasu więc przerzucam się na coś bardziej mądrego czyli notatki z pedagogiki, których trzeba się porządnie nauczyć. Nawet nie zdaję sobie sprawy jak bardzo jestem zmęczona po całym dniu więc padam w mgnieniu oka. Budzę się gdy już jest jasno więc nie tracąc czasu sprzątam w pokoju i udaję się do łazienki. Mimo, że zimna kąpiel byłaby teraz najlepszym rozwiązaniem bo przynajmniej bym się rozbudziła ja jednak zafunduję sobie ciepłą, długą podróż. Wychodzę z wanny po niecałej godzinie, a ponieważ jest jeszcze bardzo wcześnie i do wyjścia na zajęcia mam sporo czasu robię sobie pyszne śniadanie. Kawa parzy w usta, naleśniki rozpływają się na podniebieniu, a słońce ledwo wyszło zza chmur. To zdecydowanie najcudowniejszy poranek od dawna. Włączam w słuchawkach ulubioną radosną muzykę i popijając kawę rozkoszuję się chłodnym, cudownie rozpoczynającym się dniem. Po na prawdę długiej chwili udaję się na górę do pokoju i wyjmuję z szafy najlepsze ciuszki jakie mam. Ubieram się, zabieram psa i wychodzę przed siebie. Dzisiaj czas się nie liczy.




                 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz