niedziela, 9 lutego 2014


  Obudziłam się totalnie odurzona i trochę czasu zajęło mi dojście do siebie i uświadomienie sobie, że na całe szczęście jestem u siebie w domu. Patrząc na zegarek z nieświadomą uciechą przełożyłam się na drugi bok i automatycznie zasnęłam. To tylko drugi dzień, ale jestem już totalnie zmęczona tą całą sytuacją. Po 3 godzinach budzę się znowu, ale tym razem jestem wypoczęta i radosna. Wstaję z łóżka w jakimś dziwnym powerem i pierwsze co udaję się do łazienki. Przemywam twarz, myję zęby by pozbyć się tego ohydnego smaku z ust, który tylko przypomina mi jak dziecinnie zachowałam się wczorajszego wieczoru. Pukam się w głowę i wracam do kuchni. Zamiast kawy postanawiam zaparzyć sobie jednak wyjątkowo kubek pysznej zielonej herbatki. To już jakaś zmiana. Wracam do pokoju i szybko doprowadzam go do porządku. Mam ostatnio jakieś napady "Perfekcyjnej Pani Domu" i czasami aż sama siebie zadziwiam, że nie mogę wytrzymać z bałaganem przez dłuższy czas. Dopiero teraz, właśnie teraz dociera do mnie, że to jakieś zmiany. Same zaczęły zachodzić, żebym teraz uświadomiła sobie, że pora chyba zmienić coś na prawdę. Kieruję się do pokoju z kubkiem gorącej herbaty w dłoni. Oo, wyjątkowo nie oparzyłam się dzisiaj. Zdejmuje dres i nagle widząc się w lustrze zupełnie nagą dostrzegam jaka jestem ładna. A rzadko zdarza mi się komplementować siebie samą. Proszę. Kolejna zmiana. Otwieram szafę i wyciągam z niej coś czego zupełnie bym się nie spodziewała. Kieruję wzrok na lekką, zwiewną, długą sukienkę w kolorze ciemnego fioletu. Zakładam ją na siebie i co dziwne, podobam się sobie. Chyba zacznę częściej to sobie mówić bo automatycznie humor poprawił mi się jeszcze o 180st. Jedyne co mi nie pasuje to mój kolor włosów. Totalnie spontanicznie zakładam buty i idę do sklepu. Decyduję się na rozjaśnienie włosów. Teraz mają dziwnie nieokreślony kolor, są nijakie. I chociaż bardzo je kiedyś lubiłam właśnie dlatego teraz czas by je zmienić. Bardzo uprzejma Pani pomaga mi dobrać odpowiedni kolor i daje parę wskazówek. Wychodzę jeszcze bardziej uśmiechnięta, chociaż jeszcze chwila i bardziej się nie będzie dało. Wracam do domu i puszczam radio. Do moich uszu dobiega bardzo dyskotekowa muzyka, której zawsze byłam przeciwniczką. Nigdy nie rozumiałam dlatego młodzi ludzie chodzą na te dyskoteki, upijają się i słuchają ogłuszającego bębnienia, znają teksty piosenek na pamięć, które zazwyczaj nie wnoszą nic, niczego  nie uczą, a brzmią w stylu "Umieram z tęsknoty do Ciebie, jak wielka chmura, na na na na na". Po wczorajszej wpadce nie rozumiem tego jeszcze bardziej. Włączam jednak głośniki na cały regulator i udaję się do łazienki. Zdejmuję na wszelki wypadek sukienkę by jej nie uszkodzić i znowu widzę swoje ciało. Na prawdę jest w dobrej formie. Robię wszystko zgodnie z instrukcją i po półtorej godzinnej męczarni w nieznanym jestem już piękną blondynką. Na prawdę się sobie podobam. Ubieram się bo przecież nie mogę chodzić tak cały dzień i w lustrze widzę efekt właśnie taki jakiego oczekiwałam. Fioletowa sukienka pięknie dopełnia efekt jasnego blondu. Z nieopisaną radością wyłączam wszystko i wychodzę. Wsiadam na swojego rumaka, który chyba jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i kieruję się w stronę miasta. Kieruję się w stronę ludzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz