poniedziałek, 31 marca 2014

wtorek, 18 marca 2014



    Dziękuję za każdy płacz, który dał mi siłę. Dziękuję za każdy ból, który uodparnia mnie na każdy następny. Dziękuję za każde słowo, które nauczyło mnie myśleć. Dziękuję za każdy gest, który nauczył mnie wierzyć.

    Słońce za oknem zachęcało zdecydowanie do tego, żeby zrobić coś pożytecznego, zrobić coś dla siebie. Miałam pełno energii, żeby wziąć w końcu życie w swoje ręce. Wstałam i bez zastanawiania się, bez myślenia postanowiłam zrobić rzeczy, których wcześniej albo się bałam albo zwyczajnie byłam sceptycznie nastawiona albo lenistwo brało górę. Ubrałam się w rzeczy wygrzebane z dna szafy, które zawsze odrzucałam bo wstydziłam się reakcji ludzi. Teraz totalnie mi to przestało przeszkadzać. Nie interesuje mnie co pomyślą bo liczy się to co ja czuję i to czy ja się sobie podobam. Pierwsze co zjadłam najbardziej kaloryczne ale moje wymarzone śniadanie. Wrzuciłam na rozgrzaną patelnie kawałki boczku, do garnka fasolkę, a trzecią i czwartą ręką zrobiłam sobie grzanki i kawę. Cudowne śniadanie. Zjadłam je przeżuwając miliony razy żeby chociaż o połowę zmniejszyć jego wpływ na mój żołądek. Kolejne 45 minut spędziłam na robieniu makijażu. Kolejne na układanie włosów, które ostatecznie i tak wyszły jako nieład. Ale artystyczny nieład. Założyłam najwygodniejsze buty czyli rozwalające się filetowe conversy, z którymi nie potrafię się za nic rozstać. W ostatniej chwili złapałam okulary i słuchawki i ruszyłam przed siebie. Moje nogi były "głodne" podróży. Pierwsze co poszłam do biblioteki i wypożyczyłam najgrubszy kryminał jaki znalazłam, a ku mojej uciesze była to książka, którą zawsze chciałam przeczytać, ale zniechęcała mnie ta tysięczno-stronnicowa kobyła. Teraz byłam takich wielbicielką. Wyszłam z jeszcze większym uśmiechem na twarzy i skierowałam się do lodziarni na największy puchar pistacjowo-bananowych lodów. Mój portfel dziwnym trafem od jakiegoś czasu ukazywał na prawdę satysfakcjonującą zawartość i wpadłam na dziwny pomysł. Mimo odrzucającego widoku Dworca Głównego, który jest akurat w remoncie weszłam tam jakbym znalazła się nagle w najpiękniejszym ogrodzie świata. Skierowałam się do opustoszałej kasy i kupiłam bilet w dowolne miejsce. Wsiadłam do pociągu i nawet nie zdałam sobie sprawy jak szybko cudowne widoki zaniosły mnie na drugi koniec Polski. Wysiadłam i pogoda jak gdyby stała się jeszcze piękniejsza. Czułam się, że tutaj właśnie miałam się znaleźć. Tuż obok mnie wzrok przyciągała malutka kwiaciarnia z milionem tulipanów na wystawie. Bez wahania weszłam i kupiłam wielki bukiet najpiękniejszych fioletowych tulipanów jakie widziałam. Nogi nosiły mnie po wszystkich miejscach wartych zobaczenia aż zmęczona wróciłam do domu. Obudziłam się kolejnego dnia i poczułam, że coś się zmieniło. Nie jestem już sobą sprzed kilku dni. Jestem w końcu prawdziwą sobą. Wstałam, a na biurku leżał mój piękny bukiet i wspomnienia wczorajszego dnia wróciły jak strzała. Wiedziałam, ze dzisiejszy dzień będzie jeszcze piękniejszy...

niedziela, 16 marca 2014

czwartek, 13 marca 2014

Dzień płynie dość spokojnie, aż chyba za spokojnie. Uczelnia wysysa ze mnie całą energię, ale kawa z automatu minimalnie ją przywraca. Otwarte okno pozwala żeby świeże powietrze pobudziło trochę nasze zmęczone dusze. Ptaki za oknem ćwierkają, na każdym kroku czuć wiosnę, która powoli budzi wszystko do życia. Dzień pozwala wstać z uśmiechem i z radością przejść przez męczące godziny. Wyszłam z uczelni, poszłam do domu przebrać się w wygodne dresy i ruszyłam w miasto. Z ulubioną książką, ciepłym kocem i rowerem ruszyłam w stronę miasta. Skręciłam do parku i weszłam do świata spokoju, harmonii i śpiewu ptaków, który pozwalał zapomnieć o wszystkich problemach. Przejechałam dość długą trasę upajając się lekkim wiaterkiem i dojechałam do zupełnie pustego, odludnionego od zawsze miejsca. Byłam tylko ja i moje myśli. Położyłam się na mokrej jeszcze trawie i wiedziałam, ze mogłabym spędzić tak cały dzień. Totalnie oderwałam się od świata i od niechcianych wspomnień. Zaczęłam myśleć o swojej przyszłości. O tym co na prawdę chcę robić i czy to co robię teraz jest faktycznie odpowiednie. Ułożyłam w głowie pewien plan, który mam nadzieje, że kiedyś w końcu zrealizuje. Długo dochodziłam do tego żeby w końcu dążyć do tego czego na prawdę pragnę. Czuję, że powoli nadchodzi ten czas, że rzucę to wszystko i pójdę w swoją stronę, w stronę swojego spełnienia. Z marzeń "wybudził" mnie jednak lekki deszczyk, którego krople delikatnie otulały moją twarz. Wstałam i ruszyłam w stronę uczelni. Czekają mnie jeszcze jedne zajęcia. I koniec uczelni. Nie tędy droga..

środa, 12 marca 2014

Obudziłam się wraz z pierwszym blaskiem słońca, otworzyłam okno i upajałam się cudownością poranka. Świeżo zaparzona kawa i chrupiące croissanty aż prosiły, żeby się za nie zabrać leżąc na moim stoliczku obok łóżka. Upiłam najpierw łyk soku pomarańczowego, włączyłam relaksującą muzykę i doczytałam do końca rozdział książki. Lekki podmuch wiatru otulał moje nagie ciało i aż miło było wiedzieć, że nigdzie nie muszę się dzisiaj śpieszyć. Leżąc w mięciutkiej pościeli zastanawiałam się nad swoim życiem. W końcu uwolniłam się od przeszłości i chce dumnie kroczyć w przyszłość, czekać na to na czym mi zależy i być po prostu szczęśliwa. Już nie pozwolę sobie by zły dzień pokrzyżował moje plany na uśmiech. Uśmiechać trzeba się zawsze, nawet gdy jest źle, gdy nie ma ani najmniejszego powodu by odrzucić niepotrzebne myśli, ale to właśnie radość jest największym lekarstwem na wszystko. Ubrałam swoje ulubione dresy i patrząc w lustro wiedziałam, że jestem tą osobą, którą zawsze chciałam być, że jestem tu gdzie chciałam być i robię to co chciałam robić. W byle jakim stroju, z byle jaką fryzurą wyszłam z domu, wsiadłam na swojego rumaka i pojechałam do sklepu. Wybrałam najbardziej oddalony i pojechałam dodatkowo najdłuższą drogą. Jechałam i mijając ludzi witałam się z nimi najszczerszym uśmiechem jaki można sobie wyobrazić. Niech im też się udzieli. Weszłam do sklepu i poczułam nieopartą chęć kupienia czegoś innego. Podeszłam do stoiska z ekologiczną żywnością i wtedy właśnie postanowiłam dodatkowo zmienić swoje życie. Mimo, że mój koszyk już pełny był najróżniejszych smakołyków porzuciłam do niego mnóstwo warzyw. Soczyste pomidory, pachnące ogórki, świeżą sałatę czy pyszną marchewkę. Idąc do kasy chwyciłam najpiękniejszy bukiet kwiatów i ruszyłam do kasy. Zrezygnowałam jednak z tego wpadając na genialny pomysł. Wyszłam ze sklepu jeszcze bardziej zadowolona i ruszyłam swoim rumakiem dalej. Pogoda była od dawna na tyle piękna, że łąka była najlepszym dopełnieniem tego poranka. Zaczęły się na niej pojawiać pierwsze kwiaty, które już po chwili ułożyły się w piękny bukiet, który później wylądował na moim kuchennym stole. Resztę dnia również postanowiłam spędzić kreatywnie. Przebiegłam na prawdę spory kawałek, że zmęczenie totalnie wypłukało ze mnie wszystko. Wróciłam do domu i zanurzyłam się w cudownej kąpieli. Obiad był szybki, ale za to jaki zdrowy i pożywny. Od dawna nie czułam się w kuchni tak dobrze, tak zwyczajnie. W końcu po całym dniu usiadłam i postanowiłam obejrzeć coś mnie kreatywnego od mojego kończącego się już dnia. Akurat natrafiłam na program podróżniczy i coś we mnie tknęło. Złapałam za swoje oszczędności, policzyłam ja i odpaliłam komputer. Zabukowałam bilet na samolot i poszłam się pakować. Rano lecę do Grecji. Tak, tego właśnie chcę.

środa, 5 marca 2014

Spałam, aż poczułam, że zachce mi się wstać, ale bałam się, że to szybko nie nastąpi w końcu zwlokłam się z łóżka. Zegarek nie pokazał mi zbyt wczesnej godziny więc musiałam dość szybko zbierać się na zajęcia. Totalnie nie zwracała uwagi na to co na siebie zakładam, jak wykonuje makijaż, co wkładam do torby. Z niechęcią otworzyłam lodówkę, ale za to z wielką chęcią ją zamknęła bo samo patrzenie na jedzenie mnie obrzydzało. Stopniowo rozlałam całą kawę w drodze na uczelnie. Usiadła w ławce i zaczęłam zastanawiać się co ja tutaj w ogóle robię. Nie ma we mnie ani kropli chęci życia, ani kawałka nadziei na cokolwiek, ale za to jest pełno myśli, które wirują po mojej głowie i nie dają mi normalnie funkcjonować. Jedyne czego teraz pragnę to umrzeć. Zasnąć i obudzić się gdy to wszystko się skończy. Ktoś coś do mnie mówi, ale ja słyszę tylko szumy. Piszę coś, ale widzę tylko nieznane mi znaczki. Zamykam oczy i widzę jak idę przez siebie, a droga się nie kończy. Jest pełna niebezpiecznych zakrętów, ale ja się nie boję i idę, po prostu idę. Otwieram oczy i zastanawiam się czy szłam tam ponieważ chciałam zobaczyć co będzie na końcu czy dlatego, że chciałam aby jeden w tych niebezpiecznych odcinków drogi zakończył to wszystko. Ta droga to niekończące się dzisiejsze zamglenie. Nie potrafię z tego wyjść, nie potrafię się z tego uwolnić...

wtorek, 4 marca 2014

Kiedyś marzyłam o tym by nie mieć ani chwili wolnego, aby zawsze było coś do zrobienia. Teraz zdecydowanie chciałabym mieć chwilę na to, żeby móc zwyczajnie obejrzeć głupie programy w telewizji czy zapalić świecie i poleżeć w wannie z kojącą muzyką w tle. Póki co jedyne na co mogę sobie pozwolić to piętnaście minut z ciepłą herbatą i książką, której zdecydowanie nie mogę skończyć bo zupełnie nie mam na to czasu, ale staram się wykorzystywać na to każdą, nawet najkrótszą, wolną chwilkę w ciągu dnia. Najwięcej zajmuje mi teraz uczelnia, biblioteki i najgorsze co może być czyli dojazdy. Na złość mam zawsze przy sobie tyle rzeczy, że mój rumak nie jest dobrym rozwiązaniem nad czym bardzo ubolewam. Kawa w pośpiechu w drodze między domem-autobusem-uczelnią, która cały czas jest gorąca dzięki mojemu kochanemu kubkowi, który teraz jest ze mną codziennie; spacery między regałami z książkami o psychologii, socjologii, logice; jeden papieros odpalany od drugiego; litry wody i jedna przekąska w ciągu całego dnia; wieczorny basen czy bieganie dla rozluźnienia - by dać organizmowi chociaż trochę dobra. Tak wygląda mój dzień. Chyba jednak cieszę się, że tak jest. Weekendowa praca dopełnia całości. Tak mi dobrze. W sumie, jedyne czego bym chciała to godzinka więcej snu. I jestem szczęśliwa :)